Żółwie na Sri Lance to jedne z najpopularniejszych tamtejszych zwierzaków. Jak to zwykle bywa, największym niebezpieczeństwem dla tego zagrożonego gatunku, jest człowiek. Kuszącą propozycją dla miłośników bliskich spotkań z nowymi gatunkami może być więc odwiedzenie wylęgarni żółwi, które mnożą się na zachodnim wybrzeżu wyspy. Jak zawsze, kiedy chodzi o zwierzęta, starałam się znaleźć miejsce, które nie będzie komercyjne oraz nastawione wyłącznie na zysk. Trudność polega na tym, że łatwo się nabrać na hasła mówiące o ratowaniu zwierzaków oraz nazwy sugerujące, że mamy do czynienia z ludźmi dobrego serca. Rzeczywistość jest niestety mniej kolorowa.

Żółwie na Sri Lance

Żółwie na Sri Lance – jak wygląda wylęgarnia?

Wylęgarnia to kilka betonowych, małych basenów, w których dorosłe żółwie pływają w kółko. Po miejscu oprowadza dobrze mówiąca po angielsku Lankijka, tłumacząca, dlaczego żółwie są tak cenne dla ludzi. Przede wszystkim od lat uważane są za przysmak, co zdają się potwierdzać niektóre restauracje, próbujące przyciągnąć turystów zupą z tego gada. Oczywiście to mieszkańcy wybrzeża oraz rybacy chętnie sprzedają żółwie do kuchni, chcąc zarobić. Alternatywą dla tego procederu ma być właśnie odkupywanie jaj przez wylęgarnie, które następnie same zarabiają na pokazywaniu żółwi turystom. Interes jest bardzo opłacalny. Znalezienie miejsca na plaży, w którym żółwica złożyła jaja to zarobek rzędu 25 rupii od sztuki. W jednym miejscu można jednak znaleźć nawet sto pięćdziesiąt takich jaj.

Dlaczego nie wszystkie żółwie są wypuszczane na wolność?

Można powiedzieć, że lepiej, jeśli żółwie na Sri Lance trafiają do rąk turystów niż do ich żołądków. Coś w tym jest. Z drugiej strony odwiedzanie takich miejsc powoduje, że stają się one coraz popularniejsze, przez co niektóre zwierzęta nigdy nie mają szansy zobaczyć oceanu. Czemu tak to wygląda, skoro generalnie wylęgarnie zarabiają na wypuszczaniu żółwi do wody? Dlatego, że niektóre z nich ma pecha i zostają w basenie. Jest wśród nich żółw ze zdeformowanym ciałem, który nie przeżyłby na wolności, ale większość to zdrowe okazy, tłoczące się po kilka w niewielkich basenikach z betonu. Pytam więc oprowadzającej Lankijki, dlaczego nie mogą być one na wolności. Wzrusza ramionami. Mówi, że zostały dla celów edukacyjnych, żeby każdy mógł zobaczyć, jak wygląda dorosły żółw.

Czy warto odwiedzać wylęganie żółwi na Sri Lance?

Mimo że idea jest słuszna, odradzałabym wizyty w niesprawdzonych wylęgarniach. Widok żółwi trzymanych w tak słabych warunkach raczej nie sprawi przyjemności prawdziwym miłośnikom zwierzaków. Może też zawieść oczekiwania niejednej osoby, nastawiającej się na to, że trafi do prawdziwego ośrodka opieki. Nie dziwi mnie jednak, że wiele osób marzy o tym, żeby zobaczyć te wyjątkowe zwierzęta na żywo. Sama jestem miłośniczką zwierzaków i na myśl o tym, że będzie okazja dotknąć takie maleństwo, serce bije mi mocniej. Uwierzcie jednak, że na miejscu czar pryska i dopada nas szara rzeczywistość.

Żółwie na Sri Lance – co zamiast wylęgarni?

Czy jest zatem jakaś alternatywa? W pewnym sensie jest. Oprócz wylęgarni Sri Lanka oferuje bowiem inną atrakcję, jaką jest możliwość podglądanie żółwic składających jaja. Może to się wydać dziwne, ale bycie częścią takiego “porodu” jest doświadczeniem absolutnie niesamowitym. Magii temu zdarzeniu dodaje fakt, że żółwice wychodzą na ląd tylko wtedy, kiedy składają jaja, a co więcej, aby to zrobić, przepływają tysiące kilometrów w poszukiwaniu plaży, na której same się urodziły. Odnalezienie jej umożliwiają im siły pola magnetycznego Ziemi. Kiedy już tam dotrą, niezdarnie opuszczają swoje naturalne środowisko i odchodzą do samej linii brzegowej. Potem wykopują dołek, składają jaja, a następnie zakopują je dokładnie grubą warstwą piasku.

Trudno powiedzieć, co jest tak wyjątkowego w tej scenie, że w środku nocy chce się tam siedzieć i patrzeć na kopiącego dołek żółwia. Może to, że żółwica zapada w tak głęboki trans, że zupełnie nie przeszkadza jej kilkanaście stojących wokół osób? A może o to, że na naszych oczach odbywa się mały cud natury okupiony ogromnym zmęczeniem zwierzaka? Stojąc tam, ma się ochotę wziąć łopatę i pomóc żółwicy kopać, a z drugiej strony ma się poczucie, że w ten proces nie powinno się ingerować.

Czy oglądanie żółwi składających jaja to też atrakcja komercyjna? W dużej mierze tak. Turtle watching, bo tak nazywają się miejsca, zajmujące się organizacją oglądania żółwi również informują, że ich celem jest ochrona zwierząt. Podczas całego wydarzenia rzeczywiście Lankijczycy bardzo dbają o to, żeby żaden z turystów nie podchodził za blisko, a przede wszystkim, żeby świecił wyłącznie czerwonym, niezauważalnym dla żółwia światłem oraz nie robił zdjęć z fleszem. W mojej głowie pojawiło się jednak pytanie: czy ci sami ludzie, którzy w nocy chronią żółwia przed turystami, rano wracają wykopać złożone jaja i sprzedać je do restauracji lub wylęgarni? Niestety nie znam na nie odpowiedzi.

Co wybrać: wylęgarnie żółwi czy oglądanie żółwicy składającej jaja?

Jeśli zatem zastanawiacie się, czy lepiej odwiedzić wylęgarnię, czy obejrzeć żółwi “poród”, polecałabym to drugie. Dużo mniej ingeruje ono w naturę i żółwie życie, więc w mojej ocenie jest bardziej właściwe. Możecie też spróbować nie płacić i poszukać żółwia na własną rękę. Wychodząc na brzeg, zostawia on po sobie ogromny ślad, przypominający ten, który zostaje po przejeździe traktora. Nie da się go przegapić. Gdybyśmy o tym wiedzieli, pewnie spróbowalibyśmy wejść na plażę samodzielnie. Trzeba się jednak na pewno liczyć z tym, że Lankijczycy biorący pieniądze za pokazanie nam żółwia mogą okazać się niemili dla osób szukających na własną rękę. No i pamiętać o tym, żeby koniecznie zabrać ze sobą latarkę z czerwonym światłem oraz nie niepokoić żółwicy.

Mam nadzieję, że ten wpis przybliżył Wam co nieco temat żółwi na Sri Lance od strony, o której nie koniecznie przeczytacie w przewodnikach. Sami musicie zdecydować, w jakim stopniu ta przyjemność jest właściwa. Piszcie w komentarzach, jakie macie odczucia z tym związane! Ktoś z Was oglądał już żółwie na Sri Lance? Ktoś się wybiera?

Szukacie innych atrakcji? Zajrzyjcie tutaj 🙂